Początki są trudne i "przyjaźń", której mówię stop.


           Hej hej. Jestem nowa i zielona jeśli chodzi o układy, szablony i inne tego typu rzeczy. Jeśli w ogóle znajdą się osoby, które kiedykolwiek będą czytać tego bloga to proszę Was o wybaczenie - myślę, że minie trochę czasu zanim ogarnę tego bloga do porządku. To tyle tytułem wstępu, dzisiejszy (i pierwszy) post chcę stworzyć o czymś zupełnie innym.
          Pewnie nie jedna osoba w swoim życiu miała coś czego nienawidziła w swoim życiu i jedynym z marzeń było to, aby ta osoba/zjawisko/wspomnienie zniknęło z jej życia..

Mój dzisiejszy post chciałabym poświęcić tematowi trądziku, z którym walczę od około 8-9 lat (na ten moment mam 20 lat z paroma miesiącami).
Moje doświadczenie z trądzikiem zaczęło się około 5-6 klasy podstawówki, znikał i wracał kiedy mu się chciało (prawie jak nieregularne miesiączki u kobiet). 
       Niestety nie mam zdjęć bez makijażu, nie chciałam nikomu pokazywać się, w tym gorszym stanie bez makijażu przez te pare lat. Widziały mnie tylko najbliższe osoby.
Podczas mojej wieloletniej walki dowiedziałam się, że mój trądzik może mieć podłoże hormonalne, bo i takie zawirowania w życiu miałam, myślę jednak, że (początkowo) oprócz hormonów płciowych w grę wkroczyły także geny - mój brat też bardzo chorował na trądzik (tak, trądzik to choroba).
        Jeśli mam udzielić paru porad osobom, które cierpią na tę chorobę, to po pierwsze, jeśli chodzi o kobiety - zbadajcie się! Badania hormonów to klucz do leczenia, musicie wykluczyć choroby hormonalne typu PCOS ( zesp. policystycznych jajników), hiperandrogenizm czy chociażby podwyższoną prolaktynę. Jeśli w hormonach leży przyczyna, to dopóki będą z nimi problemy - będzie trądzik, ale o tym jak temu zaradzić, napiszę kiedy indziej, 
Po drugie, musicie trafić na bardzo dobrego dermatologa. Ja i mój brat trafiliśmy na panią dr.n.med. Jolantę Wojse (polecam, pani dr. przyjmuje w Zabrzu i Tarnowskich G.)
Po trzecie, musicie dobrać odpowiednią pielęgnację. Cera tłusta, bo przeważnie na takiej owa choroba powstaje, bardzo bardzo często jest cerą wrażliwą i to, że nie będziemy używać kremu nawilżającego jest największą krzywdą i głupotą jaką jesteśmy sobie w stanie sami zrobić. Nienawilżenie skóry sprawi, że dostanie ona sygnał, aby ją nawilżyć - czyli zacznie wytwarzać więcej sebum. O tym też stworzę post.


         W 2014 roku miałam szansę na ostateczne zlikwidowanie mojej przypadłości, jednak tutaj kolejny cios od losu - podejrzenie hipercholesterolomii rodzinnej. Nie pomogła dieta, zioła, leki, nic. Po tym czasie chodziłam na kurację kwasami i efekty były piękne - jednak do czasu. Rok później, będąc na wakacjach, dostałam dziwnych, krwawych plamek(?)/grudek na nogach, które swędziały i z czasem szły do góry. Po paru miesiącach i paruset złotych wydanych na badania krwi i wizyt u lekarzy padła diagnoza - podejrzenie zespółu Schoenleina Henocha (czyt. Szanlajna Henocha) lub po polsku plamicy alergicznej. Dostałam sterydy i trądzik posterydowy. Po 4 miesiącach oznajmiłam rodzicom, że rezygnuję z leczenia. Byli przerażeni, ale to była najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć do tej pory. Po odstawieniu sterydów, moje krwawe plamy zeszły, ale moja twarz znowu była w opłakanym stanie. Po wizycie u mojej pani dermatolog dostałam Atrederm. Retinoidy w płynie. Moja twarz na początku wyglądała tak: 

Łuszczyłam się jak jaszczurka, ale efekty były. Dodatkowo chodziłam na kwas pirogronowy do pani doktor. Po całej kuracji, która zajęła mi dobre pare miesięcy moja twarz wyglądała tak:

           Zostało mi parę blizn, jednak to były już wakację, a jak wiadomo w wakacje nie można stosować kwasów.Bez makijażu nie było widać ani jednego przebarwienia, jest to trochę zasługa makijażu, jednak nie używałam jakiegoś mega kryjącego podkładu. Po jakimś czasie cieszenia się gładką twarzą, mój "przyjaciel" wrócił. Mam prawię 21 lat i naszej "przyjaźni" mówię dość. Na dzień dzisiejszy wyglądam tak: 
         Mój organizm chyba musiał dojrzeć do faktu, że będę brać popularny i silny lek: Izotek. Mój cholesterol wyregulował się i decyzję o wzięciu tego leku podjęłam bez wahania. Idę za swoją intuicją, tak jak w przypadku odstawienia sterydów. Wiem, że to silny lek i dużo osób mówi mi " Jagoda, ale na pewno chcesz to brać?', ale nie będę żałować żadnej decyzji, którą podejmę w walce o swoje zdrowie. Myślę, że szczególne zrozumienie znajdę u osób, które cierpią bądź cierpiały tak jak ja.
Nareszcie mogłam się "wypisać"! :) Stąd mój długi post i ulga, że to z siebie wyrzuciłam.

Pozdrawiam (jeśli ktokolwiek, kiedykolwiek na tego bloga zajrzy) i do usłyszenia! :)))))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Welcome to my world! , Blogger